Ten serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza
zgodę na ich zapis lub odczyt wg ustawień przeglądarki.

X Zamknij


 

ISSN 1897-2284

 
 
 
  Spis treści
:. Aktualności
:. Kultura
:. Sport
:. Felietony
:. Nasze rozmowy
:. Kronika policyjna
Redakcja
:. Kontakt e-mail
Partnerzy:
 
Ty prawdopodobnie też bierzesz!2006-10-10  10:32:45
Kategoria: Felietony Jacek Kliber

Ile razy media doniosą, że jakiś sportowiec przyłapany został na dopingu mój znajomy mówi mi, że czuje niesmak. - Ty prawdopodobnie też bierzesz - mówię mu. - Wszyscy bierzemy. I będziemy brać jeszcze więcej. Oszukiwanie natury to najpopularniejszy sport naszych czasów.

Telewizyjne spoty, billboardy, kolorowe pisemka i książkowe poradniki nie pozostawiają złudzeń - trzeba łykać pastylki, pochłaniać witaminowe bomby, aplikować sobie kolejne preparaty, by poprawić koncentrację, pamięć, metabolizm, samopoczucie, dłużej pracować, zwiększyć swoją wydajność i witalność. Student musi wchłaniać wiedzę skuteczniej niż inni, marzący o karierze w korporacji - działać na pełnych obrotach przez całą dobę, kandydatka na modelkę - wymienić biust, pośladki i usta. Nagle się okazuje, że połowa ludzkości cierpi na depresję. Lista chorób, które trzeba leczyć, się wydłuża. Lista powodów, dla których trzeba eksperymentować na organizmie, szukać granic jego możliwości - również. A przecież neurofarmakologia się rozwija, wkrótce psychotropy nie będą wywoływać skutków ubocznych, dzięki czemu flegmatycy się ożywią, cholerycy wyluzują, nieśmiali odezwą podniesionym tonem, a smutasy rozpogodzą. Życie bez pigułki nie istnieje. Reklamowy hałas, od którego nie sposób uciec, nieustannie wmawia nam, że bez niej życie będzie gorsze, niepełne, nie nadążymy, przegramy na starcie. Wierzymy w jej magiczną moc.

Nie wzywam do legalizowania dopingu. Nie wiem, czy należy walczyć z nim jak dotąd, czy jeszcze zwiększyć nakłady na ściganie nieuczciwych i uzbrajać coraz liczniejsze policyjne komanda. Przypuszczam tylko, że sportowcowi coraz trudniej obronić się przed medialną nawałnicą, totalną, wielokanałową kampanią dowodzącą, że bez wspomagania niczego się nie osiągnie.

Młody, ambitny sportowiec staje przed tragiczną alternatywą: albo weźmie i będzie wylewał siódme poty na rowerze z nadzieją na triumf w Tour de France, albo nie weźmie i będzie pedałował amatorsko. Czasem zresztą to dylemat fałszywy, przecież w dyscyplinach, w których prócz siły, wytrzymałości i koncentracji liczy się technika i talent, boscy pomazańcy mogą wygrywać bez dopalacza. Sęk w tym, że niewielu w to wierzy. I będzie ich ubywać. To logiczne. Jeśli bez doładowania nie ma sukcesów w normalnym życiu, to tym bardziej w profesjonalnym sporcie.

Czy junior, słysząc, że biorą wszyscy, długo zmaga się z wątpliwościami? Czy jeśli różnica między specyfikiem dozwolonym a zakazanym jest subtelna, jeśli sprowadza się głównie do obecności jednego i nieobecności drugiego na czarnej liście, to moralny niepokój kogokolwiek powstrzyma? O równości szans szkoda nawet wspominać w czasach, gdy niektórzy dysponują kosmicznymi laboratoriami i wyrafinowanymi miksturami, dziś jeszcze legalnymi (jutro mogą trafić na indeks), a inni biegają po lesie, opychając się witaminami i rezygnując z frytek.

Skomercjalizowany do cna sport nie zostawia wyboru, sponsor nie będzie pochylał się nad zdolnym wrażliwcem pogrążonym w etycznych rozterkach. Znajdzie równie utalentowanego cynika bez skrupułów. Do dziś nie wiadomo, ile było plotki, a ile prawdy w głośnych spekulacjach, że firma Nike wymusiła występ w finale mundialu na Ronaldo, który pół dnia wymiotował. Ale hegemonię bezwzględnego biznesu ta historia dobrze ilustruje.

Jacek KLIBER
j.kliber@wp.pl


 

  © 2005-2015 Wszelkie prawa zastrzeżone   statystyki www stat.pl