W ramach oszczędności w Polskich Kolejach Państwowych od wielu lat trwa „festiwal” systematycznego likwidowania wiele lokalnych linii kolejowych. Likwiduje się i restrukturyzuje. Powód - są deficytowe. Im więcej się likwiduje i restrukturyzuje, to są bardziej deficytowe. Państwu - jako właścicielowi - nie opłaca się. Państwo musi na swoich obywatelach zarabiać! Za obywatela muszą zapłacić samorządy, one są bowiem przeznaczone do dotowania państwa. Tak sobie łebskie chłopaki z PKP i nowych jego spółek wykombinowali i dostali szerokie poparcie od takich samych tuzów intelektualnych z rządu. Zapowiedzi zmian poszły w Polskę i - zamiast entuzjazmu - wywołały znany wszystkim Polakom gest pukania się palcem wskazującym w czoło. Pasażerami pociągów lokalnych, są w przeważającej liczbie uczniowie oraz osoby mieszkające na wsiach lub małych miasteczkach, związane z pobliskim dużym miastem powiatowym nauką lub zatrudnieniem. Z kilku tysięcy lokalnych pociągów zlikwidowano większość - podobno o najmniejszej opłacalności, a więc takie, które funkcjonują w rejonach o małym zaludnieniu lub w rejonach dotkniętych dużym bezrobociem. Dotyczy to również rejonu Słupska. Ostatnio padło na pociąg relacji Słupsk - Ustka - Słupsk.
W naszym słupskim rejonie już kiedyś przeprowadzono skuteczną likwidację torów. Działo się to w końcowych latach czterdziestych, a wykonawczynią „wyroku na torach” była zwycięska Armia Czerwona. Wprawdzie powód tamtej akcji był inny, bo jak powiadają najstarsi Słupszczanie było to... oddanie torów do niklowania, to mniemam, że dzisiejsza argumentacja naszych decydentów niewiele od tamtej odbiega.
Zrealizowanie pomysłu panów kolejarzy z Warszawy, powoduje rezygnację z nauki lub utratę pracy dużej części polskiego społeczeństwa, a szczególnie osób dojeżdżających dzisiaj lokalnymi liniami tzw. Przewozami Regionalnymi.
Miasta, do których nie dojadą uczniowie i pracujący z pobliskich małych miejscowości będą mogły wydać mniej pieniędzy na cele oświaty i zapewnić pracę swoim mieszkańcom, poprawiając miejskie wskaźniki bezrobocia. Nie są więc zainteresowane dotowaniem kolei. Stracą, co jest oczywiste, małe i biedne gminy, stracą ludzie z podmiejskich miejscowości, młodzież wiejska pozbawiona zostanie możliwości nauki, co w niedalekiej przyszłości zaowocuje wzrostem patologii i przestępczości.
Dzisiaj małych gmin, zawiadujących popegeerowską biedą, nie stać na to, aby dotować PKP - to był i powinien być nadal obowiązek państwa. Nie wszędzie dojedzie autobus.
Wśród wielu głosów protestujących przeciw likwidacji lokalnych pociągów, najdobitniej brzmią mi w uszach słowa radnego białostockiej gminy Michałowo: „Zapytajmy. Czy na tym polega budowa „kapitalizmu”, żeby nas odciąć od świata, Boga i ludzi i pozbawić podstawowych wartości, jakim jest dostęp do cywilizacji?” Pytanie zostawiam bez odpowiedzi, chociaż myślę, że wielu z nas odpowiedziało by twierdząco. Tak ten i poprzednie rządy pojmują budowę nowego ustroju naszego kraju.
A w przyszłości, jak już się zburzy, to co w minionych latach utrzymywała i zbudowała zła „komuna”, to winę zrzuci się - jak zwykle - na cyklistów, bowiem to oni najbardziej zyskują na „zwijanych torach”.
Andrzej OBECNY obecny@poczta.onet.pl |